Dzień 5
Ostatni szałas/ Atsunta – Khonischala
Ostatni szałas na 2900, wyschnięty strumień na 3100, kapliczka na 3200, przełęcz Atsunta 3431. Około 4 godzin wejścia. Po godzinie zejścia z przełęczy woda i możliwy biwak. Jesteśmy w Chewsuretii, pojawia się oznakowanie szlaku. Zmienia się krajobraz – wkraczamy jakby w Bieszczady.
[czytaj dalej]
Dzień 6
Khonischala – Shatili
Khonischala, Muco, lawina błotna tuż przed posterunkiem pograniczników trochę urozmaica mozolny, gorący dzień.
Shatili – piwo ( myśl o nim utrzymywała nas przy życiu – bo słońce pali niemiłosiernie ), kąpiel, pranie. A potem dopiero – największe skupisko wież obronnych – podobno siedemdziesiąt – dwie już przerobione na hotele.
[czytaj dalej]
Dzień 7
Shatili – Roszka
Przed nami najmniej interesujący i najbardziej cywilizowany kawałek trasy, próbujemy złapać jakiś transport
Nie zabiera nas marszrutka – wykolegowała nas młodzież spod znaku gwiazdy Dawida. Udaję się złapać stopa – goście zabierają lodówkę do reklamacji – 3 godziny po bezdrożach w jedna stronę do najbliższego „miasta”. Nie wiem czy lodówka to przeżyła – my daliśmy radę.
Jedziemy 2 godziny i wysiadamy przy drodze do wsi Roszka. Nawet nie chcą kasy. Przy drodze sporo orzechów laskowych. Po 2 godzinach docieramy do wsi.
[czytaj dalej]
Dzień 8
Roszka – Trzy Jeziorka
Dzień 8
Z Roszki mamy około 7 km do Trzech Jeziorek , z wyżerką malinowo-jagodową zajmuję nam to 3 godziny. Jeziorka trochę rozczarowują – może to wina pogody, a na pewno dużych ilości śmieci w okolicy. Widok na wynurzający się z mgieł Chaukhi robi wrażenie.
[czytaj dalej]
Dzień 9
Trzy Jeziorka – Dżuta
Trzy godziny zajmuje nam wejście na przełęcz Roszka (3338 m n.p.m.) . Kolejne 4 godziny to dojście do campingu Zeta i wioski Dżuty. Próbujemy wkręcić się w jakiś nocleg – niestety bez powodzenia. Podobno wioskę zamieszkuję jedna rodzina, skoro nie udało się w dwóch chatach odpuszczamy. Cztery kilometry za wioską rozbijamy się nad rzeką.
[czytaj dalej]