Zwykłe przemieszczanie się 1o lat temu stanowiło tam samo w sobie wielką przygodę. W całej Kambodży było 100km asfaltowej drogi. Dla przykładu odcinek 140 km ( Kratie – Strung Treng ) terenowa Toyotą Hilux (to jedyny samochód kursujący na tej trasie – jestem jego wielkim fanem) pokonujemy w 10 godzin. Na drodze są niesamowite dziury, błoto ( kilka razy wypychamy samochód ), nie dziwi brak mostu . Raz remontujemy rasor, dwa razy zmieniamy przebite koła. Dwa razy pada deszcz (jedziemy na pace) , za chwilę świeci słońce i kurzy się ceglastym kurzem. Dla dopełnienia obrazu na pace o wymiarach 1,5m na 1,5m jedzie nas 17 osób ze sporym bagażem, koła zapasowe, karnistry z paliwem, części zapasowe, narzędzia, karnistry z wodą. Utrzymanie się na pace szczególnie dla osób siedzących na obrzeżach wymagało dużego wysiłku.
Podróż łodzią jest dużo mniej męcząca fizycznie i szybsza – 100km przepływamy w 5,5 godziny. Można najzwyczjniej położyć się na dachu i spać.
Pociąg jest chyba najwygodniejszy. Tempo oczywiście takie , że można zbierać po drodze grzyby w lesie, postoje tak długie, że jest czas na zwiedzanie mijanych miasteczek. Ludzie przewożą nim wszystko : materiały budowlane, drzewo do kuchni, kozę, silnik do cięzarówki, itp. Jest to jedyny pociąg w Kambodży, podobno nie wolno jeździć nim białym – pani w kasie nie chciała sprzedać nam biletów, a pan konduktor w pociągu omijał nas z daleka.